poniedziałek, 9 września 2013

Pożegnanie z................... Afryką????

Sporo się ostatnio u mnie działo. Głównie robótkowo, trochę zdrowotnie, ale nie o tym ma być mój post. Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule.... Nie żegnam się z Afryką (choć jeszcze mnie tam nie zawiało, ale kto wie? może kiedyś??) tylko z moim autkiem.... Był to Volkswagen II rocznik 1990-1991. Przeżył z całą moją rodzinką bardzo dużo. Rodzice kupili go kiedy moja mama robiła prawo jazdy. Kolejny był mój tato. Potem "golfik" wpadł w moje łapki i..... przetrzymał moje wielokrotne próby ruszania, jazdy po łuku i pod górkę, różnorakie (czasem udane a czasem nie :)) parkowania przodem lub tyłem, a także niecodzienną próbę wjechania tyłem pod wał przeciwpowodziowy :) Skończyło się zerwanym tłumikiem :D :D :D No cóż..... Kobieta za kółkiem jest ponoć zdolna do wszystkiego :D To w tym autku po raz pierwszy w życiu złapałam gumę i miałam okazję zmieniać koło :) Ech... Przejechał z nami wiele kilometrów dróg równych, a częściej dziurawych ;) Po ostatnich awariach okazało się, że żeby go doprowadzić do ładu trzeba by w niego "włożyć" więcej niż on sam jest wart. Dlatego postanowiliśmy go wysłać na zasłużoną samochodową emeryturę i właśnie dziś dostaliśmy "Zaświadczenie o demontażu pojazdu" :) Jak to poważnie brzmi :D :D :D A chodzi po prostu o kasację ;) Tak wyglądał nasz "czołg" tuż przed odebraniem go przez firmę WIGMET do skasowania:

Jako że mam słabość do Volkswagenów to nie mogłam się oprzeć kolejnemu z nich i od teraz jeżdżę wciąż Golfem tylko teraz "troszkę dłuższym". Niestety troszkę się jeszcze wstydzi i nie chciał ładnie się ustawić do zdjęcia, ale mam nadzieję, że wkrótce nadrobi zaległości ;)