Kiedy moja fantastyczna, trochę postrzelona koleżanka - Aga - zadzwoniła do mnie z propozycją zorganizowania pomocy dla Julii, nie mogłam i nie chciałam jej odmówić. Martwiłam się tylko, że nasza pomoc będzie tylko kroplą.... Że nie uda nam się zebrać całej, potrzebnej kwoty... Na szczęście moje przewidywania nie spełniły się :) I choć faktycznie zebraliśmy tylko "troszkę" w porównaniu z wymaganą do zrealizowania operacji sumą - to jednak się UDAŁO!!! Wszystko dzięki użytkownikom i gościom portalu siepomaga.pl. To oni - po raz kolejny zresztą :) - udowodnili, że jeśli się chce można przenosić góry. Razem - naprawdę możemy wiele zdziałać! I nasz Aniołek pojechał na operację :) Teraz z całej siły trzymamy kciuki by wszystko się udało i by szczęśliwie do nas wrócili :)
A ja - przeglądając kolejne strony siepomaga.pl - odkrywałam coraz to nowe historie dzieci, zwierzaków i miejsc, które potrzebują pomocy. "Zauroczyła" mnie opowieść mamy Patryka:
7,5-letni Patryk od pierwszych dni w szkole wzbudzał zainteresowanie kolegów, którzy nie potrafili pojąć, jak to możliwe, że chłopiec jest tak bardzo wygimnastykowany? Niemal jak człowiek-guma. Przyczyna tkwi we wrodzonej wadzie genetycznej, Zespole Ehlersa–Danlosa, w wyniku którego chłopiec ma zdeformowane obie stopy oraz luźne, niestabilne stawy z tendencją do częstych przemieszczeń. Skóra Patryka jest podatna na obrzęki, obicia oraz zasinienia, a rany bardzo wolno się goją. Lekarze często żartują, że osoby z tą wadą sprawnościową mają tak elastyczne ciało, że mogłyby pracować jako akrobaci w cyrku.
Wadę wykryto w 30 tygodniu ciąży. Rodzice długo myśleli o tym, czy zdecydować się na dziecko. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że długo za długo, ponieważ Patryk jest cudownym chłopcem, który intelektualnie rozwija się całkowicie prawidłowo. Tylko stópki ma bardzo zdeformowane, postępujące płaskostopie, rosnące haluksy. Gdy Patryk był jeszcze w brzuchu mamy, schował stópki pod jej żebra, przez co jego prawa stópka jest w gorszym stanie.
Przed ciążą rodzice Patryka zrobili wszystkie możliwe badania, chcieli wiedzieć, jakie jest prawdopodobieństwo, że Patryk odziedziczy chorobę. Szanse były 50/50. Świadomie podjęli decyzję, że chcą być rodzicami. Już przed narodzinami Patryka jego rodzice spotkali się z przykrościami ze strony osób, które odwodziły ich od pomysłu posiadania dziecka. To tak, jakby ktoś miał rezygnować z dziecka, ponieważ może mieć słabe oceny w szkole. Pragnienie stworzenia rodziny zwyciężyło nad obawą wystąpienia wady genetycznej. Doskonale wiedzieli, na co się decydują – z chorobą zmaga się mama chłopca, Pani Ewa. Mimo ograniczonej sprawności, żyje tak, jak inni ludzie. Ma kochającego męża, wspaniałego syna – o czym więcej można marzyć? Zwłaszcza, patrząc na roześmianego Patryka.
Patryk chodzi na wewnętrznej części stopy. Deformacja stóp jest na tyle duża, że potrzebna jest operacja. Po wielu konsultacjach rodzice trafili do prof. Napiontka, który podejmie się „naprawy” stópek Patryka. Operacja (osteotomia przedniej części kości piętowej) będzie polegała na obustronnym wydłużeniu ścięgien Achillesa, a następnie nacięciu kości i odwróceniu jej w odpowiednim kierunku. Termin zabiegu został wyznaczony na 5 marca 2013 roku. Rodzice najchętniej już teraz zawieźliby synka do profesora, jednak ich zapał studzi koszt operacji – 12.000 zł.
Bardzo prosimy o pomoc w zebraniu pieniędzy na „nowe” stópki Patryka. Chłopiec może bawić się, jak inne dzieci, może poznawać świat, uczyć się – deformacja stópek ani trochę mu w tym nie przeszkadza. Choroba sprawia, że trzeba powalczyć trochę o proste stópki, jednak ta operacja może być pierwszą i zarazem ostatnią, jeśli wszystko się uda. A Patryk będzie mógł sam biegać, np. do biblioteki – uwielbia czytać książki.
Mam nadzieję, że już wkrótce uda się i w tym przypadku, a Patryk będzie mógł biegać, skakać z innymi dziećmi :) I tylko niezmiennie zastanawia mnie fakt, że w tym naszym "cudnym" kraju pobierane są od nas np. składki zdrowotne (co szczególnie widać właśnie teraz, kiedy otrzymujemy PITy od naszych pracodawców), a jak pojawia się kłopot taki jak w przypadku Julii czy Patryka - rodzice muszą sobie radzić sami....
I tylko od tego jak wielkie mamy serducha zależy czy te tak naturalne (dla nas, zdrowych) marzenia się spełnią :)
Uważam, że warto pomagać, nawet małe sumy, dla nas, mogą być wielkie dla Nich. Szkoda tylko, że nie da się wszystkim pomóc..:( Ale trzymam mocno kciuki za kolejną akcję!
OdpowiedzUsuńWarto pomagać :)
OdpowiedzUsuń